poniedziałek, 27 stycznia 2014

witajcie. ♥

to mój pierwszy dzień tutaj i mam nadzieje, że ciepło mnie przyjmiecie. ♥

tak na dzień dobry dodam coś mojego:
zajebista sprawa mieć szczęśliwe dzieciństwo. Serio, jest co wspominać, a niektórym to się nie trafia. Szkoda, że czasem za szysbko trzeba dorosnąć. Szkoda, że nikt nie pomyśli o tym gówniarzach wyrwanych z różowego i pięknego dziecińtwa. No nikt. Zostaje się samemu i trzeba sobie radzić. Wokół można mieć tłumy, ale można usychać z samotności, braku zrozumienia. Nikt nie wie jak się żyje z nadzieją, która jest zabijana każdego dnia zaraz po przebudzeniu, bo wstaje się z łóżka i już się wie, że lepiej nie będzie, bo rzecz, która zrójnowała życie wydarzyła się bardzo dawno temu. Wracam ze szkoły i praktycznie zawsze mam nadzieję, że wrócę i w domu będzie znów mama. To takie okropne uczucie, bo wiem, że ona gdzieś tam jest, ale nie tu, nie będzie jej już tu. Była. Pamiętam... Wracałam ze szkoły i była. Ale zniknęła. Nagle. Teraz wracam i jestem sama. Nie ma jej. Jakby nie żyła, jakby zabrała ją śmierć, bo nigdzie mamy nie ma... Jakby miała jakiś straszny wypadek i odeszła, a ja czasem z nią rozmawiam. Jak podczas modlitwy, spotykam ją jak w nierealnych snach, a potem znów wracam do domu w którym jej nie ma.. Jestem tu gdzie była. Żyję tu gdzie ona żyła. I znów przychodzą żywe wspomnienia. Mama, mamusia... Zatracam się, a jedynym moim łącznikiem z rzeczywistością są łzy, które powoli spływają po policzku. Łapię zachłannie każde wspomnienie, urojoną chwilę w której znów jesteśmy razem. Jednak wszystko wraca, dostaję w twarz od teraźniejszości, znów samotność. Kawałek mnie umiera, jakbym zostawiła cząstkę duszy w tych wspomnieniach....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz